środa, 31 lipca 2013

SLS

No i dopadło mnie...Sodium Laurenth Sulfate,nie miałam pojęcia o takim składniku w naszych szamponach,żelach do ciała, higieny intymnej,w sumie prawie we wszystkich kosmetykach myjących.Składnik ten jest stosowany także w środkach do czyszczenia naszych mieszkań...brak słów!Niby nie udowodnione do końca,ale sprzyja czynnikom rozwijającym raka,na pewno jednym słowem jest bardzo szkodliwą substancją.Powoduje on wytwarzanie piany,dlatego te wszystkie szampony tak się pienią.
Moja skóra głowy swędziała mnie co jakiś czas,ale nie sądzilam,że może to być spowodowane składem szamponu.




Sprawdziłam swoje szampony w domu,włącznie z tą próbką,którą dostałam w gazecie GLAMOUR i co sie okazało,zobaczcie sami...



od razu na 2 pozycji :(



A oto szampon,którego używam już dość długo ponieważ zawiera olejek arganowy,ale sprawdźmy na którym jest on miejscu.Wiadomo jednak,że to co pierwsze w składzie tego najwięcej...a olejek w połowie...bez komentarza...



Szampon mojego męża...co z tego,że 0% silikonu,jak jest on mniej szkodliwy od SLS.

Na szczęście dzieci moje używają Oilatum...nie pozostaje nic innego jak poszukiwanie szamponów i żelów do kąpieli bez SLS,podejrzewam,że będzie to nie lada wyzwanie.Jeżeli znacie jakieś i używacie to napiszcie w komentarzach,chętnie skorzystam :)

pozdrawiam cieplutko :)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz